Forum Forum dyd@ktyczne INoI UP w Krakowie Strona Główna Forum dyd@ktyczne INoI UP w Krakowie
Platforma pracy grupowej INoI UP w Krakowie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mam swoje poglądy i się ich nie wstydzę
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 14, 15, 16  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum dyd@ktyczne INoI UP w Krakowie Strona Główna -> Wątki z forów zamknietych i posty usuniete z forów aktywnych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agnieszka Fluda-Krokos




Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 20:57 pm    Temat postu: Małżeństwa, rozwody...

Hmm, to może i ja się wypowiem na ten temat, choć doświadczenie małżeńskie mam zaledwie niespełna 3-letnie.
Zgadzam się z myśleniem, że mieszkanie ze sobą przed ślubem dużo daje, a nawet dodam - daje bardzo dużo. Nie łudźmi się jednak, że poznamy drugą połówkę dokładnie. Nie jest to możliwe w zadnym wypadku. Poza tym byłoby nudne wiedzieć o sobie wszystko. Pozwala to poznanie tej osoby, że tak paskudnie napiszę - "od kuchni", w porozciąganym podkoszulki, zaspanymi oczkami, bałaganem jaki robi i lubi, zachowaniami w sytuacjach typowo domowych. Na pewno pozwala się bardziej zrozumieć, bo na zrozumieniu każdy związek powinien się opierać. Poza tym kłótnie o wszelkie sporne (w rzeczywistosci najczęściej mało istotne ) kwestie można rozegrać przed ślubem, by potem nie zakłócać 'sielanki'. Smile
Co do rozwodu, to nie zgadzam się z Ramoną, ale szanuję Jej pogląd. Nie wyobrażam sobie, by trwać w związku tylko dlatego, że tak nakazuje religia, ogólne normy. Po pierwsze małżeństwo to nie jest więzienie, to raczej poczucie wolności w innym wydaniu, ale jednak wolności. Po drugie nie rozumiem, jak można trwać w czymś odgórnie nazwanym małżeństwem, skoro dwojga ludzi nie łączy nic bardziej namiętnego niż majątek i wieczne kłótnie. Czasem tak bywa, że człowiek, którego się poznaje i kocha okazuje się być kimś innym po ślubie i co wtedy? Męczyć się? Użalać nad sobą? Uważam, że lepiej być szczęśliwą rozwódką/-em, niż nieszczęsliwą połówką czegoś, co małżeństwem jest tylko na papierze.

Ja tam sobie chwalę swój stan i wszystkim polecam. Smile

Pozdrawiam serdecznie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R. Walterbach




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 21:13 pm    Temat postu:

S. Drytkiewicz napisał:
Sorry ale z tym się nie zgadzam. Nie trzeba mieszkać ze sobą zeby poznać drugigo człowieka jak najlepiej


Masz prawo się ze mną nie zgadzać. Jednak pozwól, że zadam Ci pytania: Masz porównanie? Miałaś juz taka sytuację, że mieszkałaś ze swoim chopakiem 24h/dobę? Nie musisz odpowiadać na forum. Rozważ to w sobie.

Powiem Ci tylko jedno. Ja mam takie doświadczenie. Uwierz mi "faceci" potrafią się maskować! Natomiast jak się z kimś mieszka to poznajesz go takiego jakim jest. W całości.

Jeśli z kimś nie zamieszkasz to się nie przekonasz czy pokój, który jest zawsze wysprzątany jak przychodzisz zawsze tak wygląda?! (przykładów mogłabym mnożyć, ale nie będę Was zanudzać)

Tak jak pisałam wcześniej małżeństwo to pewna (niepisana) "umowa", która określa szerego spraw dotyczących życia codziennego. Często się mówi, że małżeństwo dopadła tzw. proza życia. Jednak jeśli ludzie dogadają się przed ślubem co do tej "prozy życia" wtedy będzie im łatwiej dożyć szczęśliwej, wspólnej starości. Ja nie mówię, że taki konkubinat ma trwać wiecznie. Nie. Chodzi mi o okres ok. 2-4 lat. Myślę, że przez taki okres czasu jest się w stanie zdecydować czy poprostu pasuje się do siebie.

Agnieszka Fluda-Krokos napisał:
Czasem tak bywa, że człowiek, którego się poznaje i kocha okazuje się być kimś innym po ślubie i co wtedy? Męczyć się? Użalać nad sobą? Uważam, że lepiej być szczęśliwą rozwódką/-em, niż nieszczęsliwą połówką czegoś, co małżeństwem jest tylko na papierze.


Może i tak. Nie powiedziałam, że będę tak uważać zawsze. Nie mam doświadczeń małżeńskich, conajwyżej narzeczeńskie. Jednakże wsytuacji tej nikt nie wspomniał o dzieciach?! Inna jest sytuacja małżeństwa bezdzietnego, a inna gdy posiadają (nielubię tego słowa Confused ) chociażby jedno dziecko!

Chodziło mi głównie o fakt rozpadu rodziny i konsekwencji tej decyzji dla dzieci (nie mających na to wpływu). To jest moim zdaniem egoizm! Pragnę zaznaczyć, że mówię tu o sytuacji, gdzie w rodzinie nie ma żadnej patologii (tj. alkoholizmu, hazardu, itp.)


Ostatnio zmieniony przez R. Walterbach dnia 13 Maj 2006, 6:50 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agnieszka Fluda-Krokos




Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 21:24 pm    Temat postu: Rozwód

Nawet jeśli w małżeństwie są dzieci, to należałoby się zastanowić, co będzie dla nich lepsze:
1) oglądanie i wysluchiwanie niekończących się kłótni rodziców, których same często stają się ofiarami, bieganie między wiecznie zwaśnionymi rodzicami, czy wysłuchiwanie wiecznych uwag, które rodzice wpajają im, by zbuntować go do drugiej strony,
2) spokojne życie z jednym z rodziców, które, choć wiadomo, że różni się od życia w pełnej rodzinie, to jednak daje szanse na normalny rozwój dziecka i jego osobowości.
Mam wielu znajomych, którzy wychowywali się w niepełnych rodzinach, ponieważ rodzice postanowili się rozwieść i takich, którzy do momentu usamodzielnienia trwali w toksycznych rodzinach, bo rodzice uważali, że nie wypada brać rozwodu, bo co ludzie powiedzą itp. Sporo z nich ma żal do swych rodziców, ze zamiast spokojnego dzieciństwa i lat młodzieńczych mieli w domu wieczne piekiełko.
Straty dzieci są większe wówczas, gdy mamy do czynienia z sytuacją nr 1. Takie jest moje zdanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agnieszka Fluda-Krokos




Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 21:29 pm    Temat postu:

Jeśli z kimś nie zamieszkasz to się nie przekonasz czy pokój, który jest zawsze wysprzątany jak przychodzisz zawsze tak wygląda?!


Z tym się w zupełności zgadzam. Wspólne mieszkanie na tzw. kocią łapę pozwala na uniknięcie wielu rozczarowań już gdy się jest małżeństwem. Nie można jednak uczynić sobie wniosków z takiego życia pewnikami, ponieważ człowiek to takie stworzonko, w którym zagadka goni zagadkę.

Ramonie i wszystkim życzę tylko miłych niespodzianek ze strony ukochanej osoby. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agnieszka Fluda-Krokos




Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 21:30 pm    Temat postu:

Hmm, coś mi nie wychodzi z tym cytowaniem, ale kiedyś pojmę. SmileSmile Mam nadzieję. SmileSmile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R. Walterbach




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 21:33 pm    Temat postu:

Pragnę zaznaczyć, że od każdej reguły są wyjątki. W pewnych sytuacjach rozwód jest wręcz koniecznością! Np.:
1. W przypadku nałogu jednego z małżonków. Lepiej żeby w takiej sytuacji dziecko wychowywało się bez ojca czy matki.
2. W przypadku zdrady jednego z małżonków. Można tu powiedzieć o zdradzie rodziny, gdyż mając kochankę/-a zabiera się czas należny rodzinie. Poprostu się ją zdradza.
ITP...

Jeśli w związku są już dzieci to rozwód nie jest wyłączną sprawą małżonków. Ponieważ bezpośrednio i boleśnie dotyka DZIECI. Dlatego pisałam o tej odpowiedzialności (za siebie i swoją rodzinę).

Jeśli miałoby dojść do rozwodu (bądź rozstania się, bo nie chodzi o sam papierek) trzeba zawsze brać pod uwagę potomstwo! Wybierać tzw. mniejsze zło.


Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoimi poglądami.

Cytat:
Nie można jednak uczynić sobie wniosków z takiego życia pewnikami, ponieważ człowiek to takie stworzonko, w którym zagadka goni zagadkę.

Tutaj zgadzam się w 100% a skąd ten wniosek pozwólcie, że zachowam dla siebie.


Ostatnio zmieniony przez R. Walterbach dnia 21 Kwiecień 2006, 13:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
W. M. Kolasa
Administrator



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 3234
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Pan

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 21:53 pm    Temat postu: Rozwód

Problem rozwodów jest w naszej kulturze jednym z najtrudniejszych tematów, zaś rozwarstwienie opinii na ten temat jeszcze większe. Trudno jednoznacznie ocenić "rozwód jako taki" - bo ma on szereg wymiarów i ... jeszcze więcej konsekwencji.

Rozwód to ludzki dramat. Tu nie ma wygranych. Tu są sami przegrani. Dramatu oceniać się nie da. Nie sadze jednak - aby można było traktować rozwód w sposób absolutny. Bowiem poza - z natury nagannymi - sytuacjami, gdy jedynym motywem rozstania jest egoizm (jednej lub obu stron) zdarzają sytuacje - łagodnie mówiąc - niejednoznaczne.

Bywają bowiem związki, gdzie nagle lub po kilku latach ujawnia się: alkoholizm, pedofilia czy zwykłe barbarzyństwo i szereg sytuacji o których ludzie nic nie mówią "bo nie wypada". I powstaje pytanie co wtedy? Pytanie jak żyć w chorym związku, gdzie ten drugi tego pierwszego (a nawet dzieci) traktuje instrumentalnie, znęcą się psychicznie lub wykorzystuje. I nie pomaga ani Policja, ani przymusowe leczenie. Pytanie w gruncie rzeczy zamknięte. Bo każde wyjście i tak jest złe. Powstaje dylemat. Bywa, że w takiej - z natury - tragicznej sytuacji pozostaje tylko jedno - "instynkt samozachowawczy". Wtedy niektórzy wybierają mniejsze zło a inni heroicznie znoszą upokorzenia. Najlepiej wiedzą to Ci, którzy dorastali w domach, gdzie rozgrywały się dramaty rozstania. Ci którzy uciekali z domów zlanych krwią ... i dodatkowo jeszcze zostali wykorzystani przez "dobre dusze". Po takich przeżyciach nowego znaczenia nabiera pytanie "czy egzystencja rzeczywiście wyprzedza esencję".

Nie rozwijam dramatycznego z natury wątku dzieci z rozbitych rodzin, bo to one są pierwszymi prawdziwymi ofiarami takich tragedii. Szczególnie, gdy nagle stają się "towarem przetargowym". Nieświadomie próbują brac winę na siebie i ... ponoszą klęskę. Potem zbyt szybko dorastają i umyka im całe dzieciństwo.

Jednowymiarowa ocena moralna takich sytuacji nie zawsze jest możliwa. Szerzej rozwijają to m. in. liczne komentarze do "Kodeksu Rodzinnego", a nawet nieco już zliberalizowany Nowy Katechizm.

Obiektywnie naganne jest natomiast to, gdy ustawiamy "innych świat intymny" według własnej miary (czyli wykonujemy biblijny "pierwszy rzut kamieniem"), bez dostatecznej wiedzy na ten temat, gdyż to co stało się miedzy dwojgiem ludzi przed rozstaniem nie wie nikt, tylko oni sami.

W podobnym stopniu naganna jest krytyka wszelkiej odmienności, której nie rozumiemy lub nie pojmujemy. Lęk przed innością, jakkolwiek psychologicznie uzasadniony, jest moralnie naganny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R. Walterbach




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 22:17 pm    Temat postu:

Cytat:
W podobnym stopniu naganna jest krytyka wszelkiej odmienności, której nie rozumiemy lub nie pojmujemy. Lęk przed innością, jakkolwiek psychologicznie uzasadniony, jest moralnie naganny.



Momencik! Nikt nikomu nie zakazuje mieć własnego zdania.

Ja mam takie samo prawo, jak każdy inny uczestnik tego forum, mieć swoje.

Rozmawiamy, tylko rozmawiamy... Wybór pozostawmy samym zainteresowanym Exclamation

Pozdrawiam.


Ostatnio zmieniony przez R. Walterbach dnia 25 Kwiecień 2006, 22:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R. Walterbach




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 22:28 pm    Temat postu: Re: Rozwód

Agnieszka Fluda-Krokos napisał:
Nawet jeśli w małżeństwie są dzieci, to należałoby się zastanowić, co będzie dla nich lepsze:
1) oglądanie i wysluchiwanie niekończących się kłótni rodziców, których same często stają się ofiarami, bieganie między wiecznie zwaśnionymi rodzicami, czy wysłuchiwanie wiecznych uwag, które rodzice wpajają im, by zbuntować go do drugiej strony


Tu kłania się kultura osobista i mądrość, jakby to określić, życiowa. Tego nie da się nakazać ani nauczyć.

Mądry ojciec/mądra matka nigdy nie będzie nastawiać przeciwko drugiemu, bo może obrócić się to przeciwko niemu...

Nie oszukujmy się sytuacje manipulacji dziećmi się zdarzają, co woła o pomstę do nieba!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
W. M. Kolasa
Administrator



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 3234
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Pan

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 22:36 pm    Temat postu:

R. Walterbach napisał:
Cytat:
W podobnym stopniu naganna jest krytyka wszelkiej odmienności, której nie rozumiemy lub nie pojmujemy. Lęk przed innością, jakkolwiek psychologicznie uzasadniony, jest moralnie naganny.

Momencik! Nikt nikomu nie zakazuje mieć własnego zdania. Ja mam takie samo prawo, jak każdy inny uczestnik tego forum, mieć swoje. Rozmawiamy, tylko rozmawiamy... Wybór pozostawmy samym zainteresowanym


Szanowna Pani,
Mój post nie był w nikogo wymierzony. Niczego nie zakazuję, ani nie nakazuję. Szanuję poglądy innych. Zapewne jednak wyrazilem się mało precyzyjnie. A zatem poprawniej będzie:

Cytat:
W podobnym stopniu naganna jest nadmierna krytyka wszelkiej odmienności, której nie rozumiemy lub nie pojmujemy. Lęk przed innością, jakkolwiek psychologicznie uzasadniony, jest moralnie naganny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
S. Drytkiewicz




Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nysa/Kraków

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 22:41 pm    Temat postu:

Cytat:
Jeśli z kimś nie zamieszkasz to się nie przekonasz czy pokój, który jest zawsze wysprzątany jak przychodzisz zawsze tak wygląda?!


nie wierze że jak jesteś z kimś 3 lata to nigdy nie widzisz brudnego pokoju, nie wierze ze jak jedziesz na wspolne wakacje nie widzisz tego jaki jest czlowiek, nie wierze... moze jestem idealistka ale dla mnie nie ma maskowania się. po co? czy naprawde kogos kochasz skoro przed nim udajesz? mnie to sie wydaje bez sensu. a pozatym ludzie przyciagają podobnych do sibie (mam nadzieje ze tym stwierdzeniem nikogo nie obraze Wink) czesto tez jest tak ze sam dajesz przyzwolenie na jakies zachowania a potem nagle po slubie robi sie z tego problem bo juz nie chcesz przymykac oczu a druga strona tego nie chce zrozumiec. nalazalo by sie zastanowic na d tym moze ze zanim zamieszkamy razem to moze od poczatku wyznaczny jakieg granice tolerancji i konsekwentnie sie tego trzymajmy - jest mniejsze prawdopodobienstwo przykrej niespodziewanki...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R. Walterbach




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 22:48 pm    Temat postu:

Szanowny Panie,
Nie wątpię w Pana czyste intencję podczas pisania tamtejszego postu. Jednakże był on napisany bezpośrednio po moim i uznałam go jako odpowiedź.
Jeśli źle zinterpretowałam fakty - przepraszam.


Jestem daleka od wtrącania się i ustawiania życia innym. Sama nie pozwoliłabym na to innym osobom. Wiem to z autopsji. Jednakże uważam, że małżeństwo najpierw powinno wykorzystać wszelkie drogi porozumienia. Dopiero, gdy już nie ma innej opcji poprostu się rozejść. Bez szarpania i manipulowania dziećmi. Często zdarza się, że rodzice (w tym swoim zacietrzewieniu) zapominają o swoich dzieciach. Sytuacja taka jest dla mnie bardzo smutna Crying or Very sad

Widzę, że ten temat jest dosyć kontrowersyjny. Co, powiem szczerze, zaskoczyło moją skromną osobę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
W. M. Kolasa
Administrator



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 3234
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Pan

PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 22:51 pm    Temat postu:

R. Walterbach napisał:
Momencik! Nikt nikomu nie zakazuje mieć własnego zdania. Ja mam takie samo prawo, jak każdy inny uczestnik tego forum, mieć swoje


Cytat:
Szanowna Pani,
Mój post nie był w nikogo wymierzony. Niczego nie zakazuję, ani nie nakazuję. Szanuję poglądy innych


Ps. Bak przedmiotu sporu. Przestudiowalem wnikliwie wypowiedzi Pani i innych forumowiczów. Mało, że nie zabraniam - to ku mojej satysfakcji - z większością wyartykułowany opinii zwyczajnie się zgadzam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R. Walterbach




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: 20 Kwiecień 2006, 22:56 pm    Temat postu:

S. Drytkiewicz napisał:
nie wierze że jak jesteś z kimś 3 lata to nigdy nie widzisz brudnego pokoju, nie wierze ze jak jedziesz na wspolne wakacje nie widzisz tego jaki jest czlowiek, nie wierze...

Właśnie o to mi chodzi, że jak z kimś zamieszkasz to spadają "zasłony z oczu". Jedna po drugiej.... Ja osobiście nie chciałabym, aby mi spadały po ślubie (jak już będą na świecie dzieci i nie będzie można się z tego wycofać)


S. Drytkiewicz napisał:
...czesto tez jest tak ze sam dajesz przyzwolenie na jakies zachowania a potem nagle po slubie robi sie z tego problem bo juz nie chcesz przymykac oczu a druga strona tego nie chce zrozumiec....

Ale jak się zastanowić nad sprawami, których bez zamieszkania z tą osobą nie poznasz? Co do przymykania oczu to masz rację. To się nazywa kompromis. Jednakże musi on działać w obie strony i bez przesady. Wtedy wszystko będzie cacy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
K. Bednarczyk




Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: 21 Kwiecień 2006, 10:58 am    Temat postu: Re: Wartość wartości

W. M. Kolasa napisał:

Moim zdaniem w naturę człowieka jest wpisane tylko pragnienie miłości, a z darem jej ofiarowywania bywa różnie. Bywa wreszcie i tak, że jedynym motorem jej pragnienia jest nieuswiadomiony egoizm.


Skoro pragnienie miłości mamy wpisane w naszą naturę, to dlaczego jego motorem ma być egoizm? Chyba że i to mamy w genach? Zreszta chodziło mi o to, że kochać może każdy, niezaleznie od doświadczeń wyniesionych z domu i innych, ponieważ taka zdolność mamy wszyscy. Oczywiście nie wszyscy chca z tej zdolności korzystać...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum dyd@ktyczne INoI UP w Krakowie Strona Główna -> Wątki z forów zamknietych i posty usuniete z forów aktywnych Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 4 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin